Próżność jest jedynym i niewyczerpywalnym paliwem, które nieustannie buzuje w naszych… głowach.
Wszystkie aktualizacje – TUTAJ: https://www.facebook.com/groups/szczecinstolicamarsa
Przypomnijmy za Wikipedią:
Próżność (łac. vana gloria lub inanis gloria) – rodzaj pychy przejawiająca się w chęci olśniewania innych, zwracania uwagi na rzeczy zewnętrzne.
Według Katechizmu Kościoła Katolickiego zarówno próżność, jak i samochwalstwo stanowią grzech przeciw prawdzie. Z próżności wypływa nieposłuszeństwo, chełpliwość, hipokryzja, spory, upór, kłótnie i pogoń za nowinkami.
O kim mowa?
Każdy z nas, jednym tchem wymieni przynajmniej dziesięć nazwisk znanych sobie próżnistów lub próżników (nie mylić z próżniakami). Ale swojego nazwiska w tej liczbie – nigdy nie umieści. O, nie!
Partnerką próżności jest hipokryzja (od gr. ὑπόκρισις hypokrisis, udawanie) – fałszywość, dwulicowość, obłuda. Zachowanie lub sposób myślenia i działania charakteryzujący się niespójnością stosowanych zasad moralnych. Udawanie serdeczności, szlachetności, religijności, zazwyczaj po to, by wprowadzić kogoś w błąd co do swych rzeczywistych intencji i czerpać z tego własne korzyści.
Oto zarodki – jak wołał król Lear – „co tworzą tak niewdzięcznego człowieka”! Niewdzięcznego – czyli, kogo? W czyjej głowie roją się takie myśli? Królów obłąkanych, władców niespełnionych, tyranów własnej małości?
Znasz li takich?
Tyle tytułem wstępu, a zarazem dookreślenie przesłania tego portalu.
Zajmować się będziemy dokumentowaniem bezprzykładnej dezynwoltury, pychy, a także wielkiego próżniactwa i niekompetencji przedstawicieli władzy. Niekompetencji – w rozumieniu Laurence’a J. Petera, w zakresie spełniania powinności wynikających z mandatu udzielonego im przez społeczeństwo.
Nie reprezentujemy – administratorzy i moderatorzy tego portalu – żadnej opcji czy barwy politycznej. Nie opowiadamy się po żadnej ze stron pyskówki politycznej.
Sprawdzimy, jakie kompetencje i umiejętności mają ludzie kierujący życiem społecznym w naszym imieniu.
Kumoterstwo. Kolesiostwo. Partyjniactwo. Kolaboracja mediów.
Nadal szaleje propaganda, która wyparła rzetelne dziennikarstwo. A zbratanie prasy z władzą jest wprost obrzydliwe. Aż dziw, że pod niektórymi tytułami gazet nie pojawia się dookreślenie, wzorowane na znanym z epoki minionej podtytułem: organ Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Powodem tej nieodwracalnej degradacji zawodu – jest w głównej mierze kasa! I brak wykształcenia zawodowego, terminowania, brak szkoły mistrza. Znaczenia zawodu i pojęcie zawodowej etyki – trzeba uczyć się u boku autorytetu.
Kształceniem karykatur dziennikarzy zajmują się ludzie, którzy o tym zawodzie nie mają najmniejszego pojęcia.
Funkcjonowanie niektórych wydziałów dziennikarstwa jest sprawą dla dziejowego prokuratora! A dla prokuratora rejonowego – fakt szastania publicznym groszem przez tych, którzy do tego grosza mają dostęp. Fałszywy ksiądz, fałszywy lekarz, fałszywy specjalista nauczyciel, fałszywy dziennikarz…
Szalbierczy proceder przygotowywania do zawodu dziennikarza odbywa się w niektórych placówkach pod sztandarem edukacji uniwersyteckiej.
W równym stopniu swój prestiż traci świat nauki.
Za chwilę będziemy mieli więcej profesorów niż studentów. Autorytet nauki zmętniał jak wino, co w ocet się zamienia. Wino można jeszcze przewietrzyć! Może się jeszcze nada. Ale co z moralnością?
Podawać będziemy także przykłady chwalebne i piękne. Szukamy ich niemalże bezskutecznie. Bez wątpienia jest ich mniej niźli tych drugich. Ale przecież są! No, muszą być!
Kto pamięta słowa i deklarację wygłoszoną przez nowego ministra nauki, Szczecinianina? Powiedział to raz i o jeden raz za dużo – zreformuję i ograniczę to uniwersyteckie szaleństwo, mnożenie kierunków, oderwanie systemu kształcenia od potrzeb gospodarki. I co? Oderwał? Nie! Wydaje się, że wręcz odwrotnie! Przykleił się do ministerialnej rutyny. I toleruje powoływanie nowych, zacnych, nikomu – poza naukową kadrą – niepotrzebnych kierunków! A mówił – łączyć uczelnie, dla poprawy jakości kształcenia!
Mówił, mówił, mówił… A ostatnio – jakby ucichł?
Inny szczeciński “pod minister”, autor ponad 180 interpelacji poselskich, z których – szanowny panie – ile załatwiono po pańskiej myśli? – powinien pisać teksty partyjnych piosenek, bo do perfekcji opanował mniej więcej tak brzmiący refren:
„Jestem przekonany, że ta decyzja da uczelni nowe możliwości i pozwoli zbudować jeszcze lepszą markę, aby kształcić profesjonalne kadry gospodarki morskiej. Politechnika Morska będzie silną wizytówką Szczecina i Pomorza Zachodniego.”
Na pytanie: kto, kiedy, w jakim zakresie składał zapotrzebowanie na te profesjonalne kadry – nigdy nie otrzymałem odpowiedzi.
Naukowe perpetuum mobile! Raz puszczone w ruch – kręci się bez względu na koszty I potrzeby gospodarki.
Zatem: Szczecin – stolicą Marsa?
Spróbujmy udowodnić, że jest inaczej.