Siadałem w fotelu w iście walentynkowym nastroju…

W repertuarze – jedno z najwyżej cenionych przeze mnie romansideł. Czytałem je z wypiekami na twarzy. Ta końcowa scena w wagonie, po angielsku, ten przytłumiony śmiech Izabeli, te oddechy… Nic nie widać, a wszystko jest jasne…

Trudno było poskromić wspomnienia.

Izabela? Tak, podkochiwałem się w pewnej Izie. Ale oficjalnie chodziłem z Baśką. Były przyjaciółkami. Wtedy poznałem Darię, miała takie same srebrne gumowce jak Iza. Umówiłem się z Darią, choć wcześniej planowałem ten wieczór spędzić z Magdą, przyjaciółką Darii… Magda gumowców nie miała. Czy dlatego się z nią ożeniłem? Nie, nie na zawsze!

Ech, miłość… Nic życia ci tak nie popląta jak ona.

Sza… Zaczyna się…

Wokulski wraca ze światowych wojaży z walizką pełną milionów. Wita go Rzecki, przyjaciel i biznesowy plenipotent. Snuje nowe plany, roztacza wizje, zdaje się nawet sugerować dobrą partię małżeńską dla Stacha, ale ten… Ten tylko pyta o Izabelę. Piękność próżną i próżność piękną, co jest jak miłość niestała, przewrotna, kokieteryjna i zwodnicza. Modliszka…

Dlaczego o takiej kobiecie śnią wszyscy „twardziele”? – zadałem sobie pytanie.

Jest „Lalka” jak symfonia Brucknera, ta Wagnerowska. Eksplozją uczuć i emocji przewyższa chyba nawet piątą Mahlera. Napisana pięknym językiem, synchronizująca się z emocjami każdego czytelnika, uniwersalna w kreśleniu mechanizmów, jakimi miłość łamie nam świat w takim samym stopniu jak uskrzydla, podrywa do działania, zazwyczaj wbrew logice. Tylko człowiek bezgranicznie zakochany jest w stanie pofrunąć w ogień, który go strawi.

Dochodzę do wniosku, że w miłości to o ten właśnie akt idzie.

Lalka, Teatr Współczesny Szczecin, fot. Piotr Nykowski.

Nie spojrzałem na zegarek, ale zapisanie powyższego akapitu zajęło mi minutę, może trzy. Lecz wszystkie dźwigi świata nie uniosłyby emocji zgoła odmiennych od tych, jakich oczekiwałem po tym spektaklu na scenie Teatru Współczesnego w walentynkowy wieczór 2024 roku.

Dlaczego perłę literatury polskiej poddano tak okrutnej deformacji?

W wielu fragmentach realizatorzy przedstawienia najwyraźniej kierowali się niczym nieuzasadnioną intuicją, że zdołają uwspółcześnić „Lalkę”.
Ale – po co?
To prawda, można najpiękniejszy diament zastąpić świetnie wyszlifowanym szkiełkiem z dna butelki po tanim winie. Można Reja i Kochanowskiego przepisać ręką rapera. Tylko – po co? Z czego wynika ten problem dzisiejszego twórcy, który pozostając we własnej niemocy – nicuje dzieła czasów minionych? Szuka w nich ducha, który przez Norwida czy Słowackiego nie został w ich utworach ukryty? Mówią: chcemy te teksty ożywić, uwspółcześnić. A ja protestuję. Te teksty mają się doskonale! Twierdzę, że dzisiejszy twórca z tymi tekstami sobie nie radzi i dlatego je dekomponuje. Nie chce mu się pedałować, więc do ramy roweru (bo Pegazów już dziś brak) silniczek montuje.
Nie zgadzam się.

Oto przykład ze sceny Współczesnego.

– Stachu – mówi Rzecki – z Paryża przybył transport…
-Więc?
-Trzeba odebrać.
-Jak chcesz…
-O, z Szanghaju obstalunek za 500 tysięcy, ale to dopiero za miesiąc. 
-Spodziewałem się…
-Z Berlina za 200 tysięcy… Cisną, żeby na jutro.
-Trzeba raz skończyć z tym kramarstwem – odzywa się Mraczewski. – Interes żaden, a wymagania ogromne.
-Jak to, chcesz zerwać ze wszystkimi kontrahentami…
-Zerwać z Niemcami! Bardzo dobrze, że inni wycofują się z tych parszywych stosunków…  Holdingi – niemieckie, gazety – niemieckie, sklepy – niemieckie. Człowiek chce normalną polską kiełbasę zjeść a tam tylko szwabskie wursty i sznycle. A Polki to tam jeżdżą po to, panie Rzecki, żeby starym niemrom dupy podcierać….

Zapis z pamięci… W tym stylu dokonano uwspółcześnienia „Lalki” Bolesława Prusa.

Polki jeżdżą, żeby starym niemrom…

A gdyby Niemki zaczęły przyjeżdżać do Polski, aby pielęgnować niedołężne Polki? Nie można takiej sytuacji wykluczyć.
Obrzydliwy to wątek. Nie będę go dalej analizował.
Bez względu na narodowość czy państwową przynależność, jestem pełen najwyższego szacunku dla osób zajmujących się ludźmi wymagającymi opieki.  
Nikt też Polakom nie zabrania, by ci prześcignęli każdą inną nację w dochodzeniu do dobrobytu. Refren o stratach wojennych już dawno przebrzmiał, choć pewnych ubytków kulturowych nigdy odrobić się nie da.

Lalka, Teatr Współczesny Szczecin, fot. Piotr Nykowski.

W czasie przerwy wdałem się w rozmowę w gronie zadumanych widzów.
-A gdyby dziś ktoś potrafił pisać tak jak Prus…?
Pytanie – nigdy bym nie pomyślał – zamieniło się w odbezpieczony granat, rzucony w środek zgromadzenia.
-Niemożliwe!
-Sztuczna inteligencja zrobi to perfekcyjnie.
-Oszalałeś? Sztuczna inteligencja może wymyślić Rzeckiego bliźniaczo podobnego do Rzeckiego z powieści. Ale to nie będzie ten sam Rzecki!
-Słowa są jedynie i aż wyrazem myśli. Dziś nikt nie myśli tak jak Prus, więc nie jest możliwe stworzenie dzieła podobnej miary i klasy. Więcej! Taka sytuacja, taki affair jak w „Lalce” jest niewyobrażalny w obecnym świecie. Nie.

Lalka, Teatr Współczesny Szczecin, fot. Piotr Nykowski.

Każde dzieło należy do swojej epoki. Próbę ich uwspółcześnienia można porównać z wybrykiem w rodzaju domalowania wąsów Mona Lisie czy założenia bokserek nagiemu Herkulesowi. To jedyny i skuteczny wymiar dopuszczalnego uwspółcześnienia.

Przypomina mi się słynna broszura pióra pana Jeleńskiego, zatytułowana: „Niemcy, Żydzi i my”, w swoim czasie równie popularna jak „Lalka”? Czy można tę broszurę uwspółcześnić? Jak?
A co zrobić z uwspółcześnieniem sekwencji, którą Prus przywołał w swojej powieści, że „Żydzi krwi chrześcijańskiej używają w mace…”? Agitacja antyżydowska u zarania XX wieku była silnym argumentem marketingowym w promocji polskiego biznesu. Jak z tą kwestią poradziliby sobie szczecińscy inscenizatorzy?
Coś mi mówi, że takie akapity lepiej po prostu pominąć.

Albo ta sekwencja z furmanem Wysockim, (w wersji szczecińskiej – z szoferem), którego auto definitywnie się zepsuło.
-… takie czasy nastały, że wszyscy musimy zginąć.
-Jutro przyjdziesz po południu do mnie, dostaniesz adres, tam wybierzesz sobie samochód a po świętach przyjedziesz do mnie do pracy, u mnie zarobisz z sześćdziesiąt za godzinę…
-Dlaczego mi pan pomaga?
-Bo mogę, Wysocki. Jesteś uratowany. Jesteś zbawiony, bo MI się tak podoba.

Boski człowiek, Wokulski 2024…

Laureat wszystkich gali i turniejów dla biznesmenów. Wygłasza programową i płomienną apoteozę współczesności i… swojej omnipotencji. Natchnienie na szkic takiej sceny spłynął chyba z ciemnej strony Księżyca.

Nie pytam, co realizatorzy mieli na myśli tak kształtując materię spektaklu. Piszę, co i jak odebrałem. Bynajmniej, nie odniosłem wrażenia, że ocieram się o satyrę czy krytykę współczesności.

Jacyż oni szczęśliwi, biedacy. Jak łatwo ich uszczęśliwić. Nawet moim skromnym majątkiem byłbym w stanie wydźwignąć kilka tysięcy rodzin. Nieprawdopodobne. A przecież tak jest.

Krytyka, pochwała, kpina, żart, karykatura, nagana? Nie mogę się zdecydować… Dlaczego? Bo realizatorzy błądzili jedynie i mnie w las domysłów podstępnie wywiedli?

Mam rację. W jednym z wywiadów realizatorzy spektaklu potwierdzili – pewne wątki z tej wielkiej „Lalki” – wykreśliliśmy. Ja uważam, że o połowę za mało. Trzeba było wszystko usunąć. A przede wszystkim tytuł. A wtedy 150 minut działań na scenie, uwolnione od obciążenia zramolałym arcydziełem, zamieniłoby się w… no właśnie, jak w piosence: Cyt, iskierka zgasła … W nic.

Lalka, Teatr Współczesny Szczecin, fot. Piotr Nykowski.

„Lalka” Prusa ukazała się w 1889 roku. „Dama kameliowa” Dumasa – w 1848. „Pani Bovary” Flauberta w 1856. Mogę przywołać kilka innych jeszcze tytułów, także z literatury polskiej by przypomnieć, że miłość jest chorobą absolutnie nieuleczalną, a przebieg każdego przypadku nie daje się ująć w żaden schemat. Relacja Łęckiej i Wokulskiego wynikała i przebiegała zgodnie z duchem tamtej epoki. Ukazana została w sposób dla swojej epoki typowy. A tych właśnie środków wyrazu teleportować się nie da.
Dinozaury, niestety, wymarły.

Trzy głębokie wdechy.

Spektakl miał kilkanaście finałów. Składał się z dość klarownie naszkicowanych sekwencji. Każda miała napędzać akcję. Sypano aforyzmami, złotymi myślami, pointami i moralnymi przestrogami w stylu tak dobrze znanym uczestnikom dawnych pochodów pierwszomajowych, wykrzykujących propagandowe, puste hasła. 

Bo… czy na współczesnej Gali Biznesu ktoś mówi językiem Sienkiewicza, Reymonta czy Tetmajera? Chyba, że na zasadzie cytatu i dla żartu. Albo po dwóch głębszych… Więc czy młodzież – tu ekstremalna myśl przeszła mi przez głowę, że może ta inscenizacja miałaby zachęcić młodych ludzi do wizyty w teatrze – mówiącą piktogramami, skrótami, emotikonami da się uwieść cytatami brzmiącymi równie patetycznie jak sekwencje z Biblii?

Dobrze, dajmy szansę przedstawieniu…

Taki oto reżyserski zabieg… Aktorzy wychodzą przed rampę – mówią pocięty na głosy tekst narratora i zwracają się wprost, niemal per „ty” do widowni. Może to jest jakaś forma udramatyzowania prozy? Dialogów, klasycznych dla dramatu, egzemplifikacji sporu, polaryzacji stanowisk chyba nie zauważyłem w ciągu 150 minut spektaklu!

Zatem – choreografia? Ale, hm… też nie. Układy, dość długie, z kręceniem młynka, wyrzucaniem rąk jak w mojej porannej gimnastyce. Klasyka w rodzaju: siała baba mak albo zwykłe sia la la la la…

Na szczęście hrabina Krzeszowska wzmacniała mnie swoją konsekwencją i nieprzejednaniem wobec męża przechery i lekkoducha, a potem Wokulskiego, żądając by ten jej właśnie sprzedał kamienicę Łęckiego. Pewien szkic kolejnej roli pojawił się z wraz z widmem Geista – ale sekwencja trwała na tyle krótko, że nie mogła się rozwinąć, albowiem realizatorzy już musieli pobudzać uwagę widzów zmianą rytmu, tempa czy okrzykami.

No a co z kostiumami? Rewia od bokserek Schlangbauma po klasyczne fraki. Istny przekładaniec. Misz i masz. Dziewiarstwo może rzeczywiście bliższe współczesnym galom biznesu niż rautom i przyjęciom sprzed ponad wieku. Frak był wtedy jak zbroja, jak hełm Mandaloriana z Gwiezdnych wojen. Niegdyś pewni ludzie wręcz we fraku się już rodzili. Inny strój zabijał ich tożsamość.

Istotnym przeżyciem była wspomniana przerwa w spektaklu.
Poszedłem do foyer bufetowego. Za ladą dwóch młodzieńców sprawnie serwowało wodę, wino, piwo bezalkoholowe, coca-colę i uskrzydlacza w puszcze.
Przypomniało mi się to słynne powiedzenie:
-Bogaty ten dom, w którym same pajęczyny są.
-Tutaj to nic, w komorze to i przedrzeć się nie może – odpowiedziało mi wewnętrzne echo.
Proszę… Niech mi ktoś pomoże odegnać tę bezczelną i samo narzucająca się myśl: jaki pan taki kram! Mam na myśli ów bufet. Nawet cienia magii. Poza cenami.

Gdzie jest teatr? Coś we mnie krzyczało, próbowało mnie obudzić, ale koszmar trwał….

Wreszcie finał. Ale czego? Tyle wątków, tyle sekwencji, taka gęstość sytuacji… na dodatek – pojawiły się teraz dymy, konfetti, Buszko z zapamiętaniem grający na perkusji… Czułem się jak pasażer pociągu o szklanej podłodze, który w pełnym biegu sunie przez skrzyżowanie torów, ale nikt nie wie, dokąd po tych 150 minutach dotrze?  Czy w ogóle się zatrzyma?
Na finał finałów – płomienny monolog, niemalże jak z Szekspira, winien zaczynać się od słów: „…czy ktoś wie, o co tu chodzi…?” Arkadiusz Buszko – bardziej Falstaff niż Hamlet, niestety, nie puścił w tym momencie w moją stronę „oczka”. A tak na nie czekałam.

Kiedy czytam ten tekst, mam wrażenie, że udzieliła mi się reżyserska metoda na szczecińską „Lalkę” – dodawania i piętrzenia sekwencji. No ale muszę choć słowo dorzucić o jeszcze kilku perełkach. Oto my, widzowie, uczestniczymy w trzech albo czterech przekazach telewizyjnych z teatralnej toalety. Otrzymujemy obraz nieudanej próby uprawiania seksu, Wokulski tam właśnie postanowił się powiesić. Ale jak przystało na życiowego nieudacznika, nawet ten zamiar mu się nie powiódł.

Lalka, Teatr Współczesny Szczecin, fot. Piotr Nykowski.

150 minut… za 50 PLN. Niby niedrogo.

Tylko – po co?

Kilka dni po obejrzeniu „Lalki” odwiedziłem dyrektora Adama Opatowicza. Zapytałem o polską klasykę w repertuarze Teatru Polskiego.  
-Wszystko ma pan już na filmie. Trylogia, Wesele, Krzyżacy, Zemsta… Młodzież klika i ma. Jak mogę ją przekonać, by przyszła do teatru na Pana Tadeusza?

Właśnie dlatego, panowie dyrektorzy, właśnie dlatego, że z jednej strony rezygnujecie a z drugiej pozwalacie na eksperymenty takie jak „Lalka” – cała polska klasyka, wyzwanie dla wirtuozerii aktorskiej, dla polskiego języka – rzeczywiście zginie w dymie, jaki puszczacie na scenę, pośród niskich dudniących dźwięków, które uruchamiają kościotrupy młodych widzów, ściskających w rękach swoje smartfony – teatr stanie się wspomnieniem i norwidowskim bębnem głuchym a pustym.

Lalka, Teatr Współczesny Szczecin, fot. Piotr Nykowski.

Post scriptum:

Z oryginału:
„Jestem dziki człowiek — mówił sobie — więc wpadłem w obłęd, ale wydobędzie mnie z niego cywilizacja.”

Z przedstawienia:
„Stacha było rozpoznać łatwo. Jest jednym słowem: człowiek o wielkiej duszy. On dba o interesy wielu. Myśli dziesiątki lat naprzód. Nie jest to jakiś specjalny dar. To jest mus.  Świata nie wymyślili ani filistrowie ani geszefciarze, tylko tacy wariaci jak on. Jeśli świat myślałby tylko o finansach, do tej pory bylibyśmy małpami. A dlaczego nasz sklep musi upaść? Bo gospodaruje w nim Schlangbaum, a nie Wokulski. A dlaczego nie gospodaruje Wokulski? Bo Stachu nareszcie znalazł sposób, żeby wyjść na świeże powietrze, a zresztą, po tym wszystkim co się tutaj stało, to było najlepsze wyjście”.

Ratunku!

Podmuch świeżego powietrza przed gmachem teatru, wspaniały widok na Nowy Świat Morski z Wałów Chrobrego. Drobna mżawka, moja Walentynka, niestety, nie w gumowcach i spacer pod platanami pozbawionymi liści. Zdumionymi i lekko zawstydzonymi, jak my, po upływie tych 150 minut…. Tylko – na szczęście – 150 minut.

  • Chodźże wreszcie, mój panie Wokulski – usłyszałem. – Czym mi się zrewanżujesz za tę teatralną walentynkę, jaką ci sprawiłam?
  • ———————————————————-

Kredyty przedstawienia: Lalka

demo_image-24

Review Title

There are many variations of passages of Lorem Ipsum available, but the majority have suffered alteration in some form, by injected humour, or randomised words which don't look even slightly believable. If you are going to use a passage of Lorem Ipsum, you need to be sure there isn't anything embarrassing hidden in the middle of text.
8.1

If you use this site regularly and would like to help keep the site on the Internet, please consider donating a small sum to help pay for the hosting and bandwidth bill. There is no minimum donation, any sum is appreciated - click here to donate using PayPal. Thank you for your support.

Pros
  • Pors Item One
  • Pors Item Two
  • Pors Item Three
  • Pors Item Four
  • Pors Item Five
Cons
  • Cons Item One
  • Cons Item Two
  • Cons Item Three
  • Cons Item Four
  • Cons Item Five

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *