Waldemar Heflich – Przepraszam, ale chyba się… przejęzyczyłeś…
Marek Koszur – To się okaże pod koniec naszej rozmowy.
M.K. – Znasz przystań w Antibes? Ten basen osłonięty piramidowcami zbudowanymi na fundamencie będącym fragmentem koła? Wyglądają jak napięte wiatrem żagle. Będziemy kiedyś mieli taką marinę?
W.H. – Przecież Antibes jest w gruncie rzeczy… polską mariną. Tam stoi trzy i pół tysiąca jachtów. Rozmawiałem z kapitanem tego portu. I on mówi do mnie – Waldemar, czy Ty wiesz, że połowa tych jachtów została zbudowana w Polsce? No, byłem doprawdy dumny! Polacy stworzyli jeden z najlepszych przemysłów jachtowych na świecie.
ŻEGLARSKI ŚWIAT I MY
M.K. – W ubiegłym tygodniu zakończyliśmy naszą rozmowę stwierdzeniem, że w Polsce nie dbamy o tradycje żeglarskie. Zapominamy nazwiska i wyczyny najlepszych w tej dziedzinie, polskich kapitanów. Niewiele też mielibyśmy do powiedzenia w sprawie naszej ówczesnej obecności w świecie. Otóż w starym kartonie natrafiłem na moją książeczkę żeglarską. Zrazu się wzruszyłem, ale sekundę później wróciła złość. Nikt z nas wtedy nie był pewny czy taką właśnie książeczkę kiedykolwiek dostanie! Podczas gdy świat żeglował, my aplikowaliśmy, pisaliśmy podania, poddawani byliśmy dogłębnym sprawdzianom, wiwisekcji życiorysów naszych rodzin, przodków i pociotków. Bo książeczka żeglarska była paszportem. Otwierała granicę. A więc – nie tylko teoretycznie – umożliwiała wyjazd, a w wielu przypadkach ucieczkę za granicę.
W.H. – Wtedy Polski Związek Żeglarski to było takie małe MSW…
M.K. – … małe? Waldku, to dla nas była jedyna i największa ambasada całego świata!
M.K. – Ale magazyn „Żagle” z redaktorem naczelnym tego pisma wówczas bardzo mocno wspierał akcję liberalizacji przepisów w Polsce i dziś mamy to wolne żeglowanie bezpaszportowe na jachtach do 7 metrów długości po pokładzie.
M.K. – Zaraz, zaraz… Przypomnij mi, proszę, kto był tym naczelnym redaktorem „Żagli”?
W.H. – Bardzo proszę – Waldemar Heflich. To było dwadzieścia lat lobbowania i przekonywania. Liberalizacja przepisów nieustanie natrafiała na rafy. Szantażowano nas przypominaniem kilku przypadków rzeczywiście nieodpowiedzialnych wyczynów czystych szaleńców, którzy wyrwali się na eskapady żeglarskie, ale szybko wiatr i woda ich skarciły. Słyszałem wtedy – i chce pan takim ludziom otworzyć drogę na morze? Ale do czego jeszcze, Marku, zmierzam… Wróćmy do lat 60. i 70. XX wieku. Wtedy w Polsce rzeczywiście rozwijało się żeglarstwo. Ono było związane z klubami przyzakładowymi. Szczególnie wyraziste są przykłady ze Śląska. W centrach przemysłowych, przy każdej kopalni powstawały kluby sportowe i żeglarskie. To one były kołem zamachowym ówczesnego żeglarstwa. Również przy stoczniach, w firmach przyportowych tworzono gromady żeglarskie. Były finansowane przez duże zakłady przemysłowe. Miały więc fundament. Żeglarstwo rozkwitało.
POLITYKA MORSKA
M.K. – Czy chcesz powiedzieć, że… że istniała wtedy polityka morska? Bo jak inaczej nazwać to, że istniał pewien system popularyzowania sportu żeglarskiego? To nie była sprawa tylko ambicji dyrektora fabryki. Ludzie chcieli mieć swój jachtklub. Skoro mamy dostęp do morza, to wykorzystajmy ten dar od historii. Żeglowanie – mówiliśmy już – to była nadzwyczajna atrakcja, to prestiż i luksus! W tym najlepszym tego słowa znaczeniu.
W.H. – Tak jest.
M.K. – Odbywały się klubowe rejsy, ludzie aplikowali, starali się zasłużyć na miejsce na pokładzie. Te jachty – trochę jak tramwaje – woziły dziesiątki ludzi. Ale trwała również nieustanna, ciągła praca wychowawcza. Pamiętam mój pierwszy dzień na nabrzeżu. Pełna fascynacja. Nawet nie zauważyłem, kiedy dostałem do ręki gąbkę czy szmatę i wskazane palcem bosmana miejsce pokładu, które miałem szorować. Potem czyszczenie burt jachtu. Kiedyś odważyłem się zapytać, kiedy popłyniemy? My – w niedzielę. A ja? A ty – jak zasłużysz. Czyli, kiedy? Może w przyszłym roku… O! Tak szybko? Wcale się nie zmartwiłem. Fakt, że już „byłem w załodze” czynił mnie w gronie kolegów ważniejszym od starszego ministranta, tego od dzwonków na podniesienie. Marzyłem… Nauczę się grać na gitarze, będę śpiewał szanty, zdobędę apaszkę, zapuszczę włosy i… popłynę, na pewno, kiedyś popłynę…
W.H. – Proszę, weź te chusteczkę… Oddychaj, głęboko… Jeszcze chwila…. Rozumiem twój ból… Cały ten świat odleciał nam po ’89 roku. Zmiana ustroju nie oszczędzała dzieci rewolucji. Pojawił się dość agresywny polski kapitalizm. Wszystko zależało od kasy. Funkcje socjalne przepadły. Większość ośrodków na Mazurach utraciła dotychczasowy status. Zakładowe pływanie skończyło się z dnia na dzień. Koniec. Jachty i nabrzeża porosły krzakami, skończyły się wielkie plany.
M.K. – Wiesz, tak teraz sobie myślę, że wtedy żeglarstwo upadło tak nierozumnie jak PGR-y, niemalże jednego dnia.
W.H. – Ale Marku, tak było, tak było. Ja nie mogę darować, że zgasła ta niewiarygodna rywalizacja w morskich mistrzostwach Polski. Pamiętasz przecież Puchar Gryfa Pomorskiego. Raz zwyciężała ekipa Szczecina, a raz żeglarze z Gdańska. Cały rok wszyscy się szykowali na te gonitwy. Jaka to była walka! Jurek Siudy, Kuba Jaworski po jednej stronie, Zyga Perlicki, Romek Paszke po jednej stronie. Tu Hadar i Cetus, tam Bumerang.
M.K. – Wszyscy znaliśmy nazwy jachtów. Znaliśmy kapitanów. Oni byli bohaterami z pierwszych stron gazet. Ile obaj zrobiliśmy materiałów radiowych i telewizyjnych na ich temat. Osobowości żeglarskie miast i regionów. Młodzi ludzie zawsze chcieli być pilotami, czołgistami, strażakami i… kapitanami! Zapytaj dzisiaj nastolatka, czy chciałby zostać żeglarzem? Pół wieku temu – niemal każdy.
W.H. – Niewielu, masz rację.
M.K. – Pierwsze strony tutejszych gazet informowały, kto wygrał Puchar Poloneza, kto zwyciężył w samotnych regatach po Bałtyku, tych non stop. Kto był pierwszy, kto ostatni, Ostatnio odsłucham mój reportaż z regat jubileuszowych. Waldku, ci faceci płakali ze zmęczenia i ze szczęścia. Cały rok, lata całe pracowali, aby wystartować. Jedni wygrali, inni przegrali. Ale wszyscy mieli pewność, że za rok znów staną do rywalizacji. Dostaną nową szansę. A dziś, mając takie narzędzia medialne w ręku, niemal nie dostrzegamy świata żagli. Pomijam te wspaniałe, megalomańskie i wesoło miasteczkowe zloty żaglowców. Nieodzowna, potrzebna, ale to w gruncie rzeczy taka „morska martwa natura”, cepeliada, przynajmniej dla ludzi z nabrzeża.
W.H. – Przypominam sobie sukcesy Romana Paszke i MK Cafe, lata 90
PROCENTY Z SUKCESÓW
M.K. – Doskonały przykład. A kiedy ostatni raz widziałeś polską reklamę z jachtem w roli równie głównej jak kawa MK Cafe? Była jeszcze pewna łódka Bols… Żeglarstwo przestało być inspiracją. Żeglarstwo nie jest elementem przenoszącym nas w sferę top quality, top class, ekskluzywności pod każdym względem.
W.H. – Mimo, że odnieśliśmy ostatnio w żeglarstwie kilka bardzo spektakularnych sukcesów…
M.K. – … o czym porozmawiamy przy kolejnej okazji
W.H. – … chętnie – to nie znaleziono przełożenia owych rezultatów na sferę mediów. Na… cokolwiek. Sukcesy nie odbiły się żadnym echem. Wspomnę tylko o wygranej w regatach Rolex Middle Sea Race przez Grześka Baranowskiego i „I love Poland”. Ten sukces odnotowaliśmy jakby to było wzięcie jednej lewy w wielkim szlemie. Kiedy Iga Świątek wygrała Roland Garros, mieliśmy święto narodowe. A tego typu wielki (!) sukces, kiedy „I Love Poland” zwycięża Line Honours regat RORC Transatlantic Race w 2023 roku mija bez echa. Kompromitacja.
M.K. – Czy jeszcze się dziwisz, dlaczego tak zatytułowałem nasze dywagacje? Mimo realnych osiągnięć, jesteśmy na etapie żeglarskiej inicjacji. Od jak dawna? Bagatela – od stu lat! Pytanie fundamentalne o poziom i jakość promocji żeglarstwa w Polsce, która nie słyszy zachwytu świata nad wyczynem naszej ekipy.
W.H. – Oni w 2023 roku wygrali regaty załogowe przez Atlantyk organizowane przez Royal Ocean Racing Club. Wygranie regat przez Atlantyk, Marku, to naprawdę jest wielka sprawa. Pisano o tym sukcesie we wszystkich pismach żeglarskich na świecie i w newsowych materiałach. A w Polsce pies z kulową nogą się nad tym nie pochylił. Ale pal licho, może kiedyś będzie lepiej. Gdy Stoch powie, że przestaje skakać, to może ktoś wtedy zobaczy, że są wśród nas doskonali żeglarze.
M.K. – A Mierzeja – czy żeglarstwo rzeczywiście rozwinie się w tamtym regionie?
W.H. – Jeśli to, co powiedziano nam jakiś czas temu, że rząd sfinansuje pogłębienie drogi wodnej do Elbląga to bez wątpienia będzie łatwiej. Zwiększy się możliwość wejścia na pętlę żuławską aż pod Malbork i pod wyjście na Wisłę. Sam tam pływałem. Fantastyczne miejsce. Takie szlaki wymagają promocji.
M.K. – Przyjrzymy się tym kwestiom za tydzień.
Waldemar Heflich (1955 r.) – absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, dziennikarz, komentator sportowy, producent telewizyjny. Od 1980 do 1999 roku pracował w – Polskie Radio, TVP i TVN. Od 2000 do 2020 roku Redaktor Naczelny miesięcznika „Żagle”. Autor i producent programów telewizyjnych „Z wiatrem i pod wiatr”, „7 dni polskiego sportu”, „Sportowe hobby”, „Świat sportu”, które ukazywały się na antenie TVP. Producent i autor programów „KO czy OK” i Rzut za trzy” dla telewizji TVN. Komentator żeglarstwa w TVP na igrzyskach olimpijskich w Seulu 1988, Barcelonie 1992, Atlancie 1996, Atenach 2004, Pekinie 2008, Londynie 2012 i Rio 2016. Od 1999 r. komentator stacji EUROSPORT – cykliczne programy „Sailing World” i „Spirit of Yachting”, relacje z wyścigów wokółziemskich i klasycznych: Volvo Ocean Race, Vendee Globe, Fastnet, Sydney-Hobart, Giraglia, Middle Sea Race, World Match Racing Tour, Extreme Sailing Series oraz transmisje z regat Louis Vuitton Cup i America’s Cup 2003, 2007, 2010. Komentator regat żeglarskich Igrzysk Olimpijskich Tokio 2020. Komentator stacji N-Sport z regat o Puchar Ameryki w 2007 roku z udziałem polskich żeglarzy. W latach 2004 – 2019 komentator międzynarodowych regat meczowych Sopot Match Race. W dorobku dziennikarskim wiele publikacji min. w magazynie „Żagle”, „Przegląd Sportowy”, „Rzeczpospolita”, „Nowa Europa”, „Focus”, „Forbes” i filmów dokumentalnych (min. „Żeglarz”, „Żeglarz II” „Bałtycka rodzina”, „Ślady na śniegu” o Wandzie Rutkiewicz, „Czarne i białe” o arcymistrzu szachowym Aleksandrze Wojtkiewiczu. Laureat festiwali i przeglądów filmów żeglarskich w Katowicach, Łodzi i Mielnie. Laureat nagrody im. Leonida Teligi w 1990 roku, Przyjaznego Brzegu w 2018 roku i Specjalnej Nagrody Honorowej PZŻ w konkursie Rejs Roku 2020. Autor i producent reportaży z największych imprez sportowych, m.in. America’s Cup, Admiral’s Cup, Sardynia Cup, Finn Gold Cup, One Ton Cup, Mistrzostw Świata ILC-40, Quarter Ton Cup, Copa del Rey i Kieler Woche. Od 1990 do 2020 roku współorganizator targów przemysłu jachtowego i sportów wodnych „Wiatr i Woda” w Warszawie i Gdyni. W dorobku fotograficznym realizacja kalendarzy wieloplanszowych, m.in. dla MK Cafe Sailing Team, Fundacji „Polska 1” i magazynu „Żagle”. Członek jury nagrody im. Leonida Teligi i kapituły nagrody im. Kapitana Leszka Wiktorowicza. Od 20 lat członek Yachting Journalists Association w Londynie i Press Club Polska w Warszawie.
Profile na Facebook – https://www.facebook.com/HeflichZagle/ i https://www.facebook.com/waldemar.heflich/
Review Title
There are many variations of passages of Lorem Ipsum available, but the majority have suffered alteration in some form, by injected humour, or randomised words which don't look even slightly believable. If you are going to use a passage of Lorem Ipsum, you need to be sure there isn't anything embarrassing hidden in the middle of text.If you use this site regularly and would like to help keep the site on the Internet, please consider donating a small sum to help pay for the hosting and bandwidth bill. There is no minimum donation, any sum is appreciated - click here to donate using PayPal. Thank you for your support.
Pros
- Pors Item One
- Pors Item Two
- Pors Item Three
- Pors Item Four
- Pors Item Five
Cons
- Cons Item One
- Cons Item Two
- Cons Item Three
- Cons Item Four
- Cons Item Five