List pierwszy


Dzień dobry.

Pozwoli Pan, że się przedstawię.

Nazywam się W. – R.

Brzmi tajemniczo?

To inicjały mojego początku i kresu.

Tylko dwa znaki… a w nich moja tożsamość tkwi.

Od kiedy? Od chwili, gdy słońce po raz pierwszy wzeszło dla mnie…

To wtedy zaczęła się moja podróż, a te dwie litery stały się symbolem mojej egzystencji. To właśnie one czynią mnie tym, kim jestem.

Nie pisałam pamiętnika. Żałuję. Wszystkie przeżycia, wspomnienia, refleksje przechowuję w swojej pamięci, a załączone tu zdjęcia, uwieczniają tamte chwile.

Ledwie drobinę ich Panu pokazałam, a pan już mi je skradł. Niewłaściwe słowo? No, tak… pokazałam je, ale czy to znaczy, że dałam? Hm….

Muszę przyznać, że przepięknie Pan słowem uchwycił moje emocje. Jak zawsze na najwyższym poziomie. Prawdę mówiąc, nigdy ich od tej, uzewnętrznionej strony nie przeżywałam.

Moje rowerowe wycieczki…? Te o świcie? Proszę nie przyglądać mi się tak podejrzliwie. Tak, wycieczki. Pan wolałby, żebym się przyznała, że w gruncie rzeczy są to… ucieczki…To moja najpiękniejsza życiowa pasja. Nigdy nie odczułam ich trudu czy wysiłku, nigdy nie okrywałam się lękiem, gdy burza lub mrok stawały wprost na mojej drodze. I tylko ta droga wiła się, zawsze tak, jak moje życie, po bezludnych równinach. Często, wzdłuż rzeki.

– Mój Boże, mój Boże, biedne dziecko!

To moja mama. Nie mogła zrozumieć. Załamywała ręce na mój widok, na te, swobodnie płynące, emocje, otulone wiosennym wiatrem, ogrzane letnim słońcem, dotknięte mroźnym powiewem…

Ale ja zawsze wracałam wypoczęta. Pan też tego nie może zrozumieć, że można odpoczywać na rowerze jadąc kilkaset i więcej kilometrów? Otóż można.

Pyta Pan, co znaczy „zapętlać marzenia”? Wiążę nimi wizję kolejnej wyprawy, gdy ta obecna dobiega końca. Żeby mi nie umknęła, a z drugiej strony, aby przypominała mi, że mam nowy cel. Najbardziej ekscytuje mnie to, co jest jeszcze przede mną. Byle nie za daleko! Ciągle pamiętam, że ważne jest jednak to co jest „dziś”.

Zaskoczyłam Pana? To dobrze. Taki był mój cel, lecz nie pozostaje mi już ani chwila.

Muszę jechać!

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *