Od radia zawsze wymagano precyzji i punktualności. Poza tym – wyraźnego i nieustannie powtarzanego potwierdzenia, że słuchamy tej a nie innej stacji. Dla wielu ludzi nazwa stacji, głos lektora, sygnał wywoławczy to jak imię i nazwisko człowieka. Od razu wiadomo, z kim mamy do czynienia. Kim jest ten ktoś, jaką ma opinię w środowisku?
Jestem przekonany, że tak jak kibice drużyny sportowej, tak samo słuchacze byli wierni wybranej stacji.
Rundfunk Stettin, a wspominałem już o tym – miał swój sygnał dźwiękowy. Do dziś jednak nie udało mi się ustalić, dlaczego wykorzystano w tym celu fragment pomorskiej pieśni i tańca o tytule „Lüd, Lüd, nu geiht dat an“.
Czy ktoś z Państwa dysponuje nagraniem tej pieśni? Czy zespoły taneczne, chóry kultywujące tradycje pomorskie mają ten utwór w swoim repertuarze?
W latach dwudziestych XX wieku, w pierwszych latach funkcjonowania radia obowiązywał ścisły regulamin identyfikacji każdej stacji.
Spiker rozpoczynał i kończył program zawsze w jeden i ten sam sposób. Spiker prowadzący emisję miał gotowe wzory zapowiedzi, w których zmianie ulegały jedynie nazwiska kompozytorów, wykonawców, tytuły utworów, tempa kompozycji. Spiker był kiedyś jak… komputer. Zaprogramowany, odczytujący zawsze te same formaty zapowiedzi programu. Te rutynowe sformułowania były także swego rodzaju komendami.
Pamiętam, jeszcze w latach siedemdziesiątych XX wieku, gdy kończyłem czytać komentarz ze studia w Szczecinie na antenę ogólnopolską, tekst zawsze kończyłem słowami: głos oddajemy Warszawie. Albo: to wszystko ze Szczecina, do usłyszenia. Technicy czekali na takie zdania. Po ich wybrzmieniu – dokonywali przełączeń. To była radiowa rutyna.
Spiker. Przed wojną był to zawód najwyższego społecznego zaufania. Spiker musiał być człowiekiem o doskonałych warunkach głosowych i to w każdym aspekcie. Na równi ceniono dykcję jak i barwę głosu. Głos musiał być miły, charakterystyczny dla danej stacji, bezbłędnie interpretujący odczytywane teksty. Spiker się nie mylił. Znał wymowę słów pochodzenia obcego, bezbłędnie wymawiał nazwiska obcokrajowców. Spiker nie czarował i nie ględził, nie miał tego, co jest cechą dyskwalifikującą 99% osób współcześnie występujących w radio – to ślinotok, plecenie bzdur, uprzejmość na poziomie prowincjonalnego fryzjera, mizdrzenie się do słuchaczy, opowiadanie dyrdymałów, pusty śmiech i te nieustanne życzenia, żeby wszyscy byli szczęśliwi.
Dziś nie ma już spikerów. Są moderatorzy a ci, z reguły, nie mają nic do powiedzenia, a mówią bez przerwy. Najbardziej irytujący są kompletnie nieprzygotowani niektórzy autorzy audycji np. z Programu 2 PR lub niektórzy prowadzący poranne bloki w Tok FM. Choćby poranek dzisiejszy, 6 maja. Kierownictwo Tok FM powinno zostać za takie poranki dyscyplinarnie zwolnione z pracy. Widać, że nikt nie nadzoruje, nie pilnuje, aby poziom merytoryczny audycji był właściwy.
Niegdyś spiker zastępował dziennikarzy i komentatorów, którzy doskonale znali się na swoim fachu, ale nie mieli warunków głosowych, by autorsko prezentować swoje felietony czy komentarze. Zastępował ich, ku wielkiej korzyści dla stacji i słuchaczy – spiker. Wspomniana radiowa Dwójka. Program o wielkich aspiracjach a w sumie miałki i jakże często bełkotliwy. Wiedza o prezentowanym nagraniu muzycznym ogranicza się do informacji z okładki płyt CD, z których odtwarzana jest muzyka. Nieliczni autorzy zaglądają do książeczek, sami mają fachową wiedzę lub się przygotowali. Kiedyś w radiu 99% tekstów odczytywano! Tekst trzeba było napisać. Ktoś go przeczytał, zaadiustował, lektor, spiker lub autor tekst taki nagrał a słuchacz siadał przed odbiornikiem i słuchał koronkowo przygotowanej wypowiedzi radiowej.
Wiele radiofonii europejskich, o podobnym stażu jak Polskie Radio – trzymają kod informacyjny. Radio francuskie czy norweskie, niemieckie albo litewskie – moderatorzy prowadzą słuchaczy poprzez koncerty, słuchowiska, audycje artystyczne i publicystyczne w sposób kompetentny, oszczędny, merytoryczny i – jakże to ważne – kulturalny. Od pół wieku studenci filologii polskiej nie mają wykładów z kultury języka polskiego. Dlatego sądzę, że Polskie Radio będzie pierwszym w świecie, które z powodzeniem zostanie zastąpione przez sztuczną – w dokładnym tego słowa znaczeniu – inteligencję.
Ale jest połowa lat dwudziestych XX wieku. Znamy nazwiska spikerów radia berlińskiego. Wiemy, kto prowadził program w rozgłośni we Wrocławiu, Poznaniu czy Katowicach. A kto był spikerem Rundfunk Stettin?
Wiem, że jednym z nich był pan Korf. Dziś publikuję zdjęcie, na którym oddaje się on swojej pasji – gołębiarstwu. To wszystko, co wiem o tym człowieku. Był Stettinianinem? Przyjechał tu do pracy z Berlina? A może był aktorem?