W tytule tych rozważań nie ma cienia przesady.

Stettin nigdy nie był miastem morskim.

Szczecin nigdy nim się nie stanie.

_______________________________

*** PODAJ, PROSZĘ DALEJ ***

_______________________________

Ponownie przeglądam… tak, właściwie… raport wstydu.

Zeszyt morski, pióra Ryszarda Kotli, poświęcony poniewierce masztu „Kapitan Konstanty Maciejewicz” jest przykładem tezy, którą zamknę w stwierdzeniu: NIC CO MORSKIE NIE JEST NAM TAK OBCE.

Prowadzenie tej dyskusji uważam za bezcelowe. Bezskuteczne. Nikogo nie obchodzą sprawy, które nie wiążą się z pieniędzmi.

W sprawach masztu nie natrafiam na stanowisko, ba – zdecydowane działania szkoły morskiej. Szkoła uważa, że to nie jest jej sprawa? Może i tak. Wszak swego czasu administracja uczelni odrzuciła projekt nazwania placówki imieniem Kapitana.

A że jest gremium skutecznym, dowodzi determinacja, z jaką walczy o swój budżet. Przypomnę.

Posłowie wszystkich opcji zebrali się nie tak dawno (będzie już więcej jak trzy lata), by poprzeć wniosek o przekształcenie Akademii Morskiej w Politechnikę Morską. Po co? Po szczytne cele, jakżeby inaczej! A, że przy okazji uczelnia dostała pokaźne dofinansowanie (politechniki są lepiej przez państwo polskie opłacane niż akademie) – to miły drobiazg. Wszak liczy się idea.

Prominentny Hermes tej misji powtarza wyuczony od dawna tekst:

Jestem przekonany, że ta decyzja da uczelni nowe możliwości i pozwoli zbudować jeszcze lepszą markę, aby kształcić profesjonalne kadry gospodarki morskiej. Politechnika Morska będzie silną wizytówką Szczecina i Pomorza Zachodniego.

Warto byłoby zapytać: czym zadziwiła świat nasza politechnika?

Ale ja przecież piszę o maszcie.

Ryszard Kotla przypomniał wypowiedź dyrektora Władysława Filipowiaka, z którym – jak wspomniałem – nie zawsze było mi po drodze. Z wielkim szacunkiem cytuję za Kurierem Szczecińskim z 10 czerwca 2005 roku:

„Otwarcie pomnika 22 czerwca 1991 roku podczas Dni Morza ukazało prawdziwe oblicza nowych prominentów. Na ceremonię z udziałem trzech pokoleń Maciejewiczów i ludzi gospodarki morskiej nie przybył ani wojewoda, ani prezydent miasta. Tak świeżo upieczeni biurokraci III RP okazali swój szacunek dla wielkiej postaci Polski i Szczecina. Bo wrogość wielu architektów i plastyków wciąż jest zrozumiała. Nie skorzystano z ich talentów, nie dano szansy zarobku…. Tak małość nie po raz pierwszy zakpiła z wielkości.

Świeżo upieczeni biurokraci III RP. 

A teraz… Którą teraz mamy RP?

Panie Profesorze, wyrazy szacunku.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *