Twardziel.
Piękne słowo. Niepospolite i szlachetne, w kształcie i brzmieniu… Właśnie, to jego brzmienie ma ogromny wpływ na przyswajalność treści, jaką ono w sobie niesie.
Hm… Byłem i ja twardzielem.
Ach… Dziś z takim rozrzewnieniem wspominam te wszystkie akty strzeliste wobec moich Muz… Gdybym mógł cofnąć czas o te —dziesiąt lat, uległbym w każdej z ongiś donjuańskiej manifestacji mojej siły. A tak – inni mają wnuki, a ja… tylko
wspomnienia uniesień i żaru namiętnych pożarów,
przeszywających noc kantyleną larum rozkoszy…
Mówią – „w nocy wszystkie koty są czarne”, a ja twierdzę, że to wszystkie przedszkolaki są… jakby do kogoś mi znajomego podobne…? Prawda? Przynajmniej te z najbliższego sąsiedztwa.
Kantylena…
Kolejne słowo, które nade mną krąży jak motyl, a raczej bombowiec emocjonalny.
Baronowa Krzepczyn-Partaczyn jest tu najlepszym, powyższej (kantylenowej) tezy, przykładem. Nie można o niej powiedzieć, że nie jest „la donna”. Bo jest! To prawdziwa „la bomba”. „E mobile”? I to jak bardzo! Wszyscy widzieli, jak lewitowała w salonie jej wielkiej antypacyntki – marszałkowej Wyczyn-Poczyn-Półtroczyn, kolekcjonerki najwyższych szarży armijnych w naszych rezerwowych formacjach militarnych. Co to za kobiety! Sam widziałem, gdy podczas paradnej musztry przed polową kuchnią garnizonowego kasyna pułku Szwoleżerów Woltyżerów, lufy wszystkich armat same się w jej, baronowej, stronę wycelowały. Krew mi się gotuje, gdy widzę jej dłoń jak lanca cienką, zwinną i niecnotliwą, która się z lekka wysuwa (przecież nie zaprzeczę, że w moją stronę!) i… sięga celu.
– Ta kobieta ma moc!
Od tamtej pory nie rozstaję się z moją laseczką, której konstrukcję opracował sam Benjamin Franklin. Cały świat myśli, że on poskromił pioruny, bo zbudował piorunochron. Tak, ale głównym celem jego badań było uziemienie niepohamowanej energii afektowej.
Ta energia…
Kiedy w sali koncertowej, w pobliżu marszałkowej Wyczyn-Poczyn-Półtroczyn pojawia się dekolt baronowej Krzepczyn-Partaczyn – powietrze zaczyna wibrować dokładnie tak, jak Wagner ujął to w swojej Walkirii (a mówią, że to był z niego kompozytorski geniusz).
- Zu-zu-zo-żo-szu, Zu-zu-zo-żo-szu, Zu-zu-zo-żo-szu, Zu-zu-zo-żo-szu…
Moc tej muzyki zależna jest wprost proporcjonalnie od intensywności i wirtuozerii wiolonczelistów oraz kontrabasistów, i tych wąsatych pułkowników, którzy na widok obu pań – niczym w transie – swoje okopcone tytoniowym dymem wąsy ciągną bezwiednie do długości strun wzmiankowanych instrumentów. Ich żony nie mogą nadziwić się, skąd ta potencja w ich rycerzach, która w warunkach „z goła” odpowiednich dla bezpośredniego znaczenia tego słowa i we właściwych okolicznościach – zamienia się w sen o…. o fantastycznych bitwach, toczonych przez monstrualnie wyrośnięte koguty, strusie, pędziwiatry i księgowych biegnących z oświadczeniem podatkowym do Urzędu Skarbowego na Prawobrzeżu.
Mój Boże – co też ta muzyka z ludzi robi!
Ale nie ze wszystkimi!
Biskup BevStrogonoff, tak, ten sam, który z podsekretarzem Grochówką opublikowali słynne „receptury kiszone”, panowie o plastyce twarzy porównywalnej z megamimiką Hetmana Zachodniopolowego i aquaparystyką Miejskiego Wójta – uroczyście spalili swoje dzieła, gdy usłyszeli ten tak przez „Lato z radiem” wylansowany kawałek z Vivaldiego – teraz – w aranżacji na akordeon i saksofon…
Specjalna komisja do wyjaśnienia charakterologicznych wpływów na aranżacje muzyczne powinna natychmiast i z całą wnikliwością zbadać – który z nich: Łukasz Brzezina (akordeon) czy może Jakub Muras (saksofon) wykradł tę skrywaną w sejfach dożów aranżację i w Szczecinie wreszcie światu ją objawią. To tak brzmieć powinny „Cztery pory roku”! Z nich, z tego wykonania i instrumentacji – rodzi się zupełnie nowy muzyczny obraz naszego świata!
Wszystko to wydarzy się w ramach festiwalu Sacrum Non Profanum.
To najważniejsze tegoroczne wydarzenie kulturalne w życiu Szczecina, Stettina, Szczęcięcina i innego …cha-cha-ina!
Jedną z największych atrakcji festiwalu będzie wielka nieobecność największych „miłośników kultury i sztuki”, ich finansistów, o czym pisał ostatnio na FB człowiek, który obu mężów stanu próbował swoją osobą połączyć. Jeden chciał delfina spławić, drugi do delfinarium kiełbika nie wpuścił.
Tyle atrakcji w ciągu jednego festiwalowego tygodnia.
A sprawcą czekającego nas wszystkich pierwszego z serii katharsis (Książnica Pomorska, 15 czerwca 2024, godzina 12.00) jest Duo PP. Boguszewskich & Co. z Pomorskiego Stowarzyszenia Instrumentalistów “Academia”.
Zorganizowali – jubileuszową i sentymentalną zarazem wystawę: „PRELUDIUM I FUGA, czyli narodziny PSI ACADEMIA”, poświęconą dwudziestu edycjom festiwalu, jego twórcom i uczestnikom. Wernisaż uświetni wspomniany koncert „Vivaldi Forever” – „Cztery pory roku” w wykonaniu Muras/Brzezina Duo).
Maestro Boguszewski mechanikę sfer muzycznych miasta uruchomi w chwili przesilenia wiosenno-letniego, niezmiennie pamiętając o współtwórcach idei festiwalu Sacrum Non Profanum – kompozytorze Marku Jasińskim i muzykologu Mikołaju Szczęsnym, których pamięci damy na stronie www.koneser.club dowód nie tylko kronikarski.
Natomiast sama maestra naszego maestry Boguszewskiego, Dame Jolanta Boguszewska – cały ten tygiel festiwalowy z wdziękiem mistrza Fabergé – organizacyjnie i uśmiechowo inkrustuje.
Proszę Państwa…
Można nie mieć butów z cholewami na zimę. Można kolejne lato spędzić pod gruszą, która ze starości nie pamięta już, czy jeszcze jest śliwą czy już baobaowcem, ale
NIE MOŻNA
nie przyjść na ten koncert do Książnicy! Na tę wystawę obrazującą dwadzieścia lat rejsu muzycznej Arki Pomorza Zachodniego! Hallo! Maryniści, do was wołam!
O zawrót głowy przyprawia katalog gości i uczestników dwudziestu edycji festiwalu. Nie, nie czerwone dywany, szpalery kompanii honorowych, a jedyna na świecie posadzko-mozaika w Rewalu, ułożona z najprawdziwszych nut, jak wielki pas startowy i lądujący dla wszystkich Muz – od dwudziestu lat łączy nas z przestworzami muzycznych doznań i wzruszeń. Nie ma na świecie drugiego takiego miejsca, jak to w Rewalu! Opowiem o nim tutaj niebawem.
Ale… Ale muzyczne niebo to cel dla najodważniejszych. To niepowtarzalna okazja przede wszystkim dla facetów, którzy podwiązki swoich dam od dnia ślubu noszą na oczach.
- Otwórzcie się na muzykę! Tę natywną, boską, profilującą i wyzwalającą, graną na żywo!
W świecie opanowanym przez słuchawki i smartfony – miliony ludzi marzą o muzyce live. I nie spełnia się ich pragnienie. A wy, w Szczecinie będziecie mogli pławić się w powietrzu wypełnionym wibracją instrumentów. Jak Robespierre – obnażmy (wszyscy!) piersi i wycelujmy je wprost w armatnie lufy muzyki festiwalu Sacrum non profanum. Odpust (do następnego festiwalu) – gwarantowany.
Koniecznie przed koncertem niech każdy poleci zrobić sobie zdjęcie. Bo z koncertów wyjdziemy jako zupełnie inni, nowi ludzie! Ludzie spod znaku sacrum non profanum.
W Urzędzie Stanu Cywilnego powstanie nowa kategoria przyporządkowania: kawaler, żonaty, rozwodnik i… ten, który jest sacrum, ale non profanum! Portale randkowe i biura matrymonialne – nadchodzi prosperita!
Oto co może jeden festiwal!
Patrzcie! Z nieba wam się już drabinka wysuwa.
Nie wahajcie się wstąpić po niej do… Tak, właśnie tam!
“Przez muzykę do świata wartości”!
To było i jest ciągle aktualne – pierwsze hasło festiwalu. Powinno być w granicie wykute i ustawione na każdej miejskiej rogatce, w centrum – jako niegasnący neon. W sejfie włodarzy – niech pojawią się medale z tak brzmiącą inskrypcją, utrwaloną w najbardziej szlachetnym kruszcu – czyli: ZACHWYCIE!
Meldujmy się zatem na lepszą stronę życia: ŚWIAT WARTOŚCI – to login
A hasło – MUZYKA!
O! Dzwoni telefon? O! I drugi także… To baronowa Krzepczyn-Partaczyn i marszałkowa Wyczyn-Poczyn-Półtroczyn. Pewnie nie wiedzą, w co się mają na festiwal ubrać! Moje panie – idźcie tak, jak stoicie, bo za chwilę miejsc zabraknie!
Zatem – do jutra!
BILETY NA KONCERTY: www.biletomat.pl