Nieczęsto się zdarza, że myśl wyprzedza dłoń, ta plącze się na klawiaturze, a słowa zbyt wolno zostawiają ślad emocji, jakie wywołuje spotkanie z człowiekim, jego pasją, wiedzą i pewnego rodzaju determinacją.
A co, jeśli spotkasz drugiego, potem kolejnych trzech i następnych „cudaków”?
Jak długo można z nieznajomym rozmawiać przez telefon? Trzy godziny? Phi? Tak krótko?
To wszystko, to tylko detale. Liczy się….. no właśnie… Jak nazwać owo medium, ten klimat, brak jakichkolwiek barier w rozmowie o sprawie, interesującej tych ludzi?
Zacząłem ten felieton od trudności w szybkim zapisywaniu myśli, ale poważniejszy problem dotyczy nazwania i opisania sfery ducha, która nie ma nic wspólnego z poranną mgłą, wilgocią w oku, gdy odczytasz ostatnią strofę wiersza, czy bezdechem w momencie, gdy instrument wyda z siebie ostatni dźwięk kompozycji.
Starzeję się… Kto bowiem zwraca dziś uwagę na takie niepokoje? A to są sytuacje stresujące.
Piękno – mówią – wzrusza, a mnie – irytuje, że tak późno się przede mną objawiło.
WIĘC SPIESZĘ SIĘ, BY WCHŁONĄĆ GO WIĘCEJ, NIŹLI ONO SAMO JEST W STANIE SIĘ ZMATERIALIOWAĆ W KARMIE, KTÓRĄ TUCZYĆ BĘDĘ DUSZĘ NA NIE WIADOMO JAKĄ… PRZYSZŁOŚĆ?
Wracam do przerwanego wątku…
Na przykład pan Zenon Owczarek – jest alter ego Hansa Hartiga, najbardziej popularnego, cenionego, znakomitego malarza, który upodobał sobie Pomorze, z całym jego bogactwem i kolorytem jako temat wiodący w malarstwie i grafice. Ale czy nie było twórców równie intrygujących, może ciekawszych, których dzieła znajdują się przede wszystkim w zbiorach polskich i niemieckich kolekcjonerów? Jak utrwalano na płótnie pomorskie pory roku, pracę w porcie, zmagania rybaków, zakola rzek i nastrój ziemi, graniczącej z morzem, gdzie duch niepokorny zmaga się z żywiołami, marzeniami i absolutnym pięknem pomorskich krajobrazów?
Ile „tajemnic” kryje przed nami Przeszłość, tak bezceremonialnie spychana do rowu przez pędzącą Przyszłość?
Kim są oni… kolekcjonerzy?
- I oczywiście – trzeba mieć na ten cel odpowiednie środki. Ja mam pieniądze. Wystarczająco dużo, by nie martwić się niczym poza szukaniem nowych okazów, nowych dzieł i nowych doznań.
Tak, powie ktoś – bezceremonialnie powiedział mi jeden z kolekcjonerów.
Uczciwie. Nie owijał w bawełnę, nie krygował się, nie mamił i mataczył. Życie swoje, od pewnego momentu PODPORZĄDKOWAŁ jednemu celowi. Gromadzi dzieła sztuki. Dla ich wartości? Także. Ale dla bycia pośród nich – przede wszystkim. Tej kwestii będę chciał poświęcić kilka słów w kolejnym felietonie.
Koneser Club, we współpracy z naukowcami, historykami sztuki, muzealnikami a nade wszystko pasjonatami, kolekcjonerami dzieł twórców pomorskich z przełomu XIX o XX wieku rusza w podróż w stronę malarskich snów, chwil uchwyconych niekiedy jednym pociągnięciem pędzla.
Cotygodniowe prezentacje jednego obrazu i tysiąca o nim opowieści!